Walki, manewry, fortele … o grze Unmatched: Bitwa Legend

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Ogry Games.

Info:

Modernizacja gry: Rob Daviau, Justin D. Jacobson
Polski wydawca: Ogry Games
Liczba graczy: 2 lub 4
Czas gry: ~20-40 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

W Unmatched: Bitwa Legend gracze przejmują kontrolę nad bohaterami i ich pomocnikami, którzy toczą między sobą boje na planszy (dwie różne strony). Każda z postaci ma indywidualny 'styl’ kształtowany przez unikalny zestaw kart określających możliwości bojowe oraz mobilne. Poza tym wszyscy cechują się również zdolnościami specjalnymi.

Warto wiedzieć, że Unmatched to nie tylko to jedno pudełko, a cała seria, na którą składa się mnogość klawych herosów i ich kompanów. W Bitwie Legend oddano do użytku aż czterech: Króla Artura, Alicję, Sindbada oraz Meduzę. Wszyscy oni mają do dyspozycji wsparcie w postaci odpowiednio: Merlina, Dżabersmoka, Tragarza i Harpie.

W trakcie rozgrywki, w swojej turze gracz wykonuje dokładnie dwie akcje – w dowolnej kolejności i dowolnego rodzaju. Możliwości ma trzy: manewr, fortel, atak. Manewr zmusza do dobrania karty ze swojej talii, po czym następuje opcjonalny ruch dowolnymi posiadanymi jednostkami. Karta bohatera wskazuje o ile można się poruszyć, ale co ważne, istnieje opcja wzmocnienia, czyli dodania kolejnych kroków dzięki odrzuceniu karty z ręki – jej wartość wzmocnienia to dodatkowy ruch.

Dalej: fortel, czyli użycie karty z symbolem błyskawicy. Fortele przypisane są do konkretnych postaci – głównej lub wspierającej – i używa się ich właśnie na nich. To karty z konkretnym efektem rozpatrywanym po zagraniu – np. dobrze karty.

I atak. Dzięki niemu, nie inaczej, atakujemy przeciwnika. Karty ataku i obrony, podobnie jak fortele, zawierają informację o tym kto może z nich skorzystać. Zagrywa się je awersem do dołu – zarówno atakujący jak i broniący (choć ten drugi opcjonalnie). Potem odkrywamy, sprawdzamy i rozpatrujemy ewentualne dodatkowe efekty, by ostatecznie porównać wartość ataku z obroną, wyznaczyć różnicę która zamienia się w obrażenia jakie otrzyma cel.

Warto zaznaczyć, że w grze rozróżniamy ataki dystansowe i wręcz. Dystansowe różnią się tym, że jednostka ma zasięg na wszystkie pola w tym samym kolorze/wzorze (jeżeli pole podzielono na dwa lub trzy wzory to zasięg jest do wszystkich tego typu pól – często więc bardzo duży).

Jeżeli bohater gracza zostanie pokonany, czyli straci całe zdrowie, jego właściciel przegrywa partię. Jeśli zaś pokona się pomocnika, jego żeton zdejmujemy z planszy.

Unmatched: Bitwa Legend oferuje wariant 1 vs 1 oraz drużynowy 2 vs 2. Ten drugi tylko nieznacznie różni się od podstawowego – głównie chodzi o to, że gramy postaciami na zmianę, w zespołach po dwie osoby.

W kwestii zasad to mniej więcej tyle. Po komplet reguł odsyłam oczywiście do instrukcji.

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Bajka, jest po prostu bardzo dobrze. Karty sprawiają wrażenie bardzo trwałych i są miłe w dotyku. Poza tym są też czytelne i udekorowane pięknymi grafikami. Figurki prezentują się równie świetnie, a dzięki położonej nierównomiernie czarnej farbie dają radę nawet bez kolorowego malowania. Fajnie, że dodano kolorowe podstawki, by łatwiej można było je rozpoznać, choć i to nie jest problemem – są bardzo charakterystyczne.
Plansza to niezła robota i co istotne, cieszy, że pola oznaczono nie tylko kolorami, ale również wzorem. Ułatwiało mi to zabawę (bo daltonizm). Klawe są obracane wskaźniki zdrowia, przydatne i wygodne w kontrolowaniu życia jednostek.

Niezbyt zaś podoba mi się wypełniająca wnętrze pudełka przegródka, które ma pomagać w trzymaniu w ryzach poszczególnych komponentów. W praktyce najzwyczajniej w świecie bardzo często wiele z nich wypadało i mieszało się ze sobą. Słabo.

Czas rozgrywki:
Gra się szybko i przyjemnie. Bez zbędnych i nużących przestojów. Unmatched to dynamiczny tytuł, który spokojnie da się zamknąć w przystępnych i podanych na pudle około 30 minutach.

Klimat:
Mocny. Wykonanie robi robotę – to raz. Druga sprawa to zróżnicowani bohaterowie. Trzydziestokartowe talie nieźle oddają ich charakter, walory, styl, wady.

Regrywalność:
Duża, choć w pewnym stopniu bazujemy tu również na utartych schematach wynikających ze specyfiki działania danego bohatera (ale i to zależne jest od dobieranych kart oraz sytuacji na stole). Oczekiwaną świeżość wprowadza losowy układ w taliach, dwie grywalne strony planszy, aż czterech bohaterów oraz decyzje graczy kształtujące przebieg całej rozgrywki. Poza tym dobrze pamiętać o rozszerzeniach wprowadzających kolejnych herosów – łakomy kąsek lub dodatkowy bodziec dla zainteresowanych.

Próg wejścia (przystępność):
Niski. Łatwo i szybko da się całość wyjaśnić – pewno w jakieś kilka, może naście minut. Myślę, że nawet początkujący gracze nie powinni mieć z tym większych trudności. Ewentualnym skomplikowaniem stanu rzeczy może być obsługa konkretnych postaci, gdy jeszcze nie do końca wiemy jak działają. Niemniej jednak to raczej kwestia przejrzenia talii czy zagrania bohaterem i już.

Negatywna interakcja:
To pojedynek polegający na wielu starciach, blokowaniu, ganianiu się po planszy – interakcji jest więc całe mnóstwo.

Losowość:
Nie mam zastrzeżeń. Dobrze wpływa na zabawę i choć potrafi czasami nieco pokrzyżować szyki – np. gdy potrzebujemy jakiejś karty, by poradzić sobie z trudną sytuacją – nie są to jednak elementy na tyle uciążliwe, by psuły doświadczenia płynące z obcowania z Unmatched.

Podsumowanie:

Wyśmienita gra, w sam raz na lekkie i wciągające pojedynki 1 na 1. Świetnie skrojeni bohaterowie z wyraźnym garniturem zalet (i wad) co w połączeniu ze zgrabnym systemem wykonywania akcji powiązanych z używaniem kart pozwala na fajne kombinowanie na niewielkiej planszy. Unmatched: Bitwa Legend to zestaw, w gruncie rzeczy, prostych mechanizmów – ruch, zagrywanie akcji natychmiastowych, rozpatrywanie walk na zasadzie ukrywania i odkrywania kart – który zaczyna błyszczeć, gdy doda się do niego ciekawie rozwiązane ataki dystansowe oraz barwne talie i umiejętności indywidualne.
Gra zyskuje również dzięki temu, że czerpie z tego co znane i popularne. Fajnie poprowadzić Alicję czy Króla Artura, a myśl o tym, że w dodatkach jest tego znacznie więcej rozbudza wyobraźnię, kusi, by choć raz sprawdzić z czym to całe Unmatched się 'je’.

Przy tych wszystkich pochwałach znalazło się też miejsce na drobne marudzenie. Pierwsze dotyczy wspomnianego już insertu, który tylko z pozoru trzyma wszystko w porządku. Ostatecznie nie jest wcale taki szczelny i dokładny na jaki wygląda. Druga sprawa to wariant drużynowy, a dokładniej zabawa na trzy osoby – dwie kontra jedna po wyeliminowaniu jednego z grających. Na tym etapie ciężko już było sobie radzić, a wygranie partii będąc w mniejszości wydawało się niemożliwe. Być może w dłuższej perspektywie można znaleźć na to jakieś rozwiązanie, radzić sobie w takich pojedynkach lepiej (starać się dłużej utrzymywać na podobnym poziomie życia, by nie stracić kompana za szybko?), ale nie dane było mi tego zasmakować. Odpuściłem skupiając się tylko na wariancie dla dwojga.

I jest jeszcze kwestia balansu – nie chcę podchodzić do niej zbyt skrajnie, więc od razu zaznaczę, że to jedynie podejrzenia. Jakie? Ano takie, że postaci nie są do końca równe i taka np. Meduza wydaje się znacznie silniejsza od pozostałych. Alicja zaś raczej najsłabsza. Może wymagają ode mnie większej uwagi i ogrania, ale na ten moment atuty Meduzy zdają się forować ją przed pozostałą trójką. Możliwość desygnowania do gry aż trzech pomocników, blokowania nimi ruchu, przywracania ich na planszę i atakowania z dystansu to silna mieszanka cech, która czyni z niej potężną broń. Alicja ze swoimi przemianami z małej w dużą sprawia wrażenie bardzo elastycznej, przyznaję, ale w praktyce jakoś nie umiałem tego dobrze wykorzystać.

Poza tym Unmatched to kawał świetnej gry, która dała mi mnóstwo radości. Świetna rozgrywka w przystępnej i krótkie formie. Z przyjemnością zagrałbym w dodatki, a i chętnie nadal pyknę w samą Bitwę Legend. Brawo!

Najbardziej lubię (mocna strona):
Zróżnicowani, charakterystyczni i ciekawi bohaterowie. Proste zasady.

Najmniej lubię (słaba strona):
Kiepski insert, wariant drużynowy, wrażenie, że niektóre postaci są słabsze niż inne.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Ogry Games. Dzięki!