Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Lacerta.
Więcej zdjęć? Dodatkowy wpis znajdziesz tu: Look inside! – Agricola!
Agricola. Jedna z pierwszych dużych planszówek, za którą szperałem w Sieci. Przestraszony opiniami, że tytuł trudny, zagmatwany, w którym przygotowanie rozgrywki i poszczególnych rund trwa długo i łatwo się przy tym pomylić, a nieznajomość zasad i brak doświadczenia ciągnie graczy mocno i zdecydowanie w stronę słowa: przegrana. Naczytałem się też trochę o tematyce, o drewnianych dzikach, owcach i koniach, o sadzeniu warzyw, oraniu pola. O mnóstwie akcji i przeciągających się w czasie partiach. Pamiętam, jak wątpiłem w swoje możliwości rywalizacji w świecie Agricoli, jednocześnie myśląc, że gra musi być niezwykle ciekawa i mimo wszystko chciałbym posmakować jak hula jej system. Wszystko to działo się dawno, na długo przed tym, gdy wpadłem na pomysł założenia Turlnij (eee…) i nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo po latach tytuł Uwe Rosenberga przypadnie mi do gustu. Ale nie uprzedzając, poczytajcie..
Info:
Autor: Uwe Rosenberg
Polski wydawca: Lacerta
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ~30-120 minut
Mało porywająco, bo o zasadach:
Na pewno nie ma szans na to, żeby w tym akapicie znalazł się opis wszystkich reguł jakimi rządzi się Agricola. Ba, nie ma nawet opcji na ich większość. Zatem zwyczajnie, typowo, łapcie skrót o co w grze chodzi. A chodzi o to, by zebrać jak najwięcej punktów zwycięstwa. Jak? Sposobów jest dużo, bo w grze punktujemy za całe mnóstwo elementów – w tym za każdy typ i ilość wyhodowanych zwierzaków, za warzywa i zboże, za izby naszego domu, zaorane pola i tak dalej. Pamiętajcie, że możemy zgarnąć również punkty ujemne, głównie za nie wykarmienie członków rodziny bądź braki w konkretnych kategoriach.
Gra trwa 15 rund w trakcie których gracze wysyłają do pracy swoich robotników, co oznacza ni mniej ni więcej wystawienie ich na dostępne pole akcji i odbycie tej właśnie akcji. Mogą to być: zebranie znaczników jedzenia, zbudowanie zagrody, obory, rozbudowa domu, pozyskanie nowego członka rodziny, zdobycie zwierzaka(ków) hodowlanego i jeszcze wiele, wiele innych… W miarę postępu rozgrywki grający odkrywają kolejne karty z akcjami poszerzając w ten sposób możliwości rozwoju swoich gospodarstw. Warto wiedzieć, że pod koniec niektórych rund pojawia się faza żniw w trakcie której następują zbiory, wykarmianie rodziny i rozmnażanie zwierząt. Jest to bardzo ważny moment, gdyż nie tylko powiela część posiadanych surowców, ale również może być źródłem kłopotów w postaci ujemnych punktów za znaczniki żebrania (gdy nie wykarmimy swoich pracowników).
W Agricoli występują również karty, które mają dość duże znaczenie dla przebiegu gry. Zapewniają wiele ciekawych zdolności, często bardzo usprawniając pracę gospodarstwa.
I już. Tak to wygląda w BARDZO dużym skrócie. Gracze rozbudowują się na swoich planszetkach korzystając z rozrastającej się puli dostępnych akcji. Kto zrobi to najlepiej i zbierze najwięcej punktów zwycięstwa – wygrywa.
Wrażenia:
Owieczki i inne takie takie
Agricola jak była tak jest wykonana naprawdę nieźle. Pierwsza edycja, którą miałem w rękach i ta teraz – dla graczy – wypycha pudełko niemal po brzegi. Przy tym oba są również porównywalnie ciężkie. Ważą dużo jak na typową planszówkę, co na dobrą sprawę nie powinno dziwić. Pokaźna bateria komponentów robi swoje. Abstrahując już od kwestii tęgiego kartonu, to najważniejsze, że idzie za tym bajerancki wygląd. Mnóstwo drewnianej drobnicy, karty, plansze, notesik. Wzorowo uzupełniona gra.
Nowa wersja to przede wszystkim świeżość. Trochę zgrabnego szlifu wyciągnęło ją na wyższy poziom, łatając stare niedociągnięcia i luki. Drewienka zasobów przypominające kształtem swoje rzeczywiste odpowiedniki, dodatkowo znaczniki graczy, które z powodzeniem imitują postaci farmerów. Zmyślna plansza o żywych kolorach, udekorowana w przydatne podpowiedzi (np. punktacje na koniec rozgrywki) i z interesującym wycięciem w kształt puzzla (niezły bajer, który fajnie łączy plansze w zależności od liczby graczy). Jest trochę udogodnień i poprawek, które podobają mi się zdecydowanie bardziej niż kiedyś. Te stare dyski symbolizujące pracowników i zasoby to przeszłość, która teraz jawi się znacznie lepiej. Właściwie nawet nie znając poprzedniej edycji Agricoli, nie porównując obu wersji do siebie, od razu widać, że w pudełku jest zarówno suto jak i porządnie.
Kamera… akcja!
To co już od samego początku, jeszcze przed ukazaniem się wydania dla graczy, przyciągnęło mnie do Agricoli to bardzo fajny system pojawiania się nowych akcji. Nie jest on może wybitnie odkrywczy i nie ma w sobie nic specjalnie skomplikowanego, a jednak… coś w sobie ma.
W trakcie partii, wraz z postępem kolejnych rund, na planszy regularnie pojawiać się będą nowe karty akcji. Są policzalne, jest ich dokładnie tyle, by wypełnić przeznaczone pola, a co więcej: nie jest tajemnicą, kiedy pojawią się w grze. Oczywiście kolejność jest zupełnie losowa, natomiast odpowiednie grupy akcji przewidziane są na konkretne rundy. Tym sposobem mamy możliwość całkiem klawo pokombinować przy długofalowych działaniach, wiedząc co i kiedy ma szanse się zdarzyć.
Poza tym samych akcji jest sporo, bo aż 14. Plus te dodane na planszy głównej i kilku kolejnych, nieco mniejszych. Wraz z kartami trzymanymi na ręce uzbiera się tego pokaźna liczba możliwości, a to… no to już jest coś co można brać za niezły urodzaj.
To w mojej opinii zdecydowanie największa zaleta Agricoli. Tak jak i w starej, tak i w nowej wciąż mamy ogrom działań do podjęcia i mnogość wyborów. Przepychanki z przeciwnikami przy podejmowaniu pól akcji to świetna zabawa. I to zabawa wcale nie lekka, bo jest tu nad czym myśleć. To ważna cecha gry, że nie jest taka zupełnie prosta. Choć zasady do bardzo skomplikowanych nie należą, nie są banalnie łatwe. Im dalej z rozbudową gospodarstwa zajdziemy, im więcej kart zostanie odkrytych, tym bogatszy pojawi się przed nami wybór. Ciągnie to za sobą niestety często dłuższy downtime i zwyżkujący poziom trudności. To z jednej strony wielki urok Agricoli i coś za co bardzo ją lubię. Z drugiej jednak pojawia się kwestia różnic pomiędzy graczami o różnym doświadczeniu. Różnic, które widać bardzo wyraźnie i bardzo szybko. Więcej o tym trochę później.
Ostatecznie taki koszt oceniam jako niski. Jeżeli w zamian dostaję tak dużą różnorodność i obfite możliwości, konieczność zebrania doświadczenia biorę całkowicie w ciemno.
Zbierz wszystko
Już dość dawno temu, jeszcze kiedy Agricola była jedną z niewielu gier, które miałem na regale, pewien znajomek podpowiedział mi, co jest jej potencjalnie najbardziej odczuwalnym minusem. Do tamtej chwili niespecjalnie się nad tym zastanawiałem. Nie recenzowałem planszówek, grałem ile tylko mogłem (to się akurat nie zmieniło…), a wady i zalety danego tytułu omawialiśmy z kumplami co najwyżej na krótko po świeżo skończonej partyjce. Zastanowiłem się chwilę nad wnioskiem znajomka i przy kolejnych rozgrywkach często brałem go pod uwagę. Okazało się, że miał trochę racji, a minus o którym nie miałem okazji przeczytać nigdzie indziej, faktycznie trochę mi doskwiera. Na myśli mam swego rodzaju potrzebę uniwersalności, czyli rozwinięcia się w niemal każdej kategorii w jakiej Agricola rozwijać się pozwala. Od razu zaznaczę, że nie jest to błąd gry, tylko jej mechanizm działania. Wygląda na to, że tak miało być. Jeśli możesz ogarnąć do swojej zagrody trzy rodzaje zwierząt – zrób to, w przeciwnym razie istnieje spora szansa, że stracisz trochę punktów na koniec partii. Tak samo wtedy, kiedy w gospodarstwie zostawisz wolne pola, nie zaorasz żadnego terenu lub nie zbierzesz ani jednego znacznika konkretnych surowców. Jak sobie z tym radzić? Bardzo (albo i nie…) prosto. Dobrze być wszechstronnym, kolekcjonować, produkować, rozmnażać – wszystkiego po trochu. Tak, by w każdej kategorii punktowania złapać choć trochę PZtów. No, ewentualnie nie stacić ich i wyjść na zero. Co więcej – punkty zdobywane w drugą stronę mają ograniczenie, co oznacza, że mając np. osiem owiec załapiemy się na maksymalną punktację (4 pkt) i mając tych samych zwierząt sztuk dwanaście – również (4 pkt). Taka blokada powoduje, że nie opłaca rozwijać się na max’a w jednym kierunku, czy nawet dwóch lub trzech, a w prawie wszystkich, ale po trochu. Tak, by dobrze zbalansować gospodarstwo.
Pytanie: dlaczego uważam ten system za słaby? Przyczyna jest jedna i bardzo prosta: konieczność pilnowania równowagi jest nie tyle trudna, co jednostajna. I choć ma w sobie dużo dobrego, to wyjęcie z gry opcji wykręcania wysokich wyników w konkretnych kategoriach trochę kłuje. Owszem, można skupić się na czymś bardziej, jednak czasami chciałoby się wycisnąć więcej i więcej… i więcej. Stać się pasterzem lub innym wybitnym hodowcą krów czy czego tam chcecie, by na koniec zgarnąć za wyhodowane stada grube punkty, które wynagrodzą straty za to co zignorowaliśmy.
Jest jeszcze jeden detal, o którym w tym miejscu nie sposób nie wspomnieć. Frustracja. Groźnie brzmiące słowo, podpadające pod mocny zarzut. W tym przypadku frustracja jest raczej pozytywna (raczej, bo mi się podoba, a mojej ładniejszej Połówce nie…). W Agricoli ciężko zrobić wszystko co sobie założymy. Często gra kończy się w momencie, gdy brakuje nam… jeszcze jednej owieczki, jeszcze jednego zboża, jeszcze jednej zagrody… JESZCZE trochę bym sobie zbudował, a tu o. Koniec. I super. Skłania nie to do rozegrania kolejnej partii i odpowiedzenia sobie na pytanie: A może tym razem się uda?
Warianty
Dodatkowe mody, które możecie włączyć do gry to zwykle całkiem dobry bajer. I o ile przeważnie modyfikacji szuka się w Sieci albo wymyśla samodzielnie i określa mianem tzw home rules, o tyle w Agricoli znajdziemy ich trochę już w pudełku z grą. Świetne posunięcie i ukłon w kierunku fanów lub malkontentów. Taką planszówkę także inaczej się ocenia, bo część aspektów zmieniają poprawki, a tytuł staje się bardziej elastyczny. Co ciekawe w dodatku do instrukcji poza podpowiedziamy co do zmian w dobieraniu kart, znajdziemy również warianty takie jak kooperacja czy kampanie: wieloosobowa i solo! Ostatecznie są to małe usprawnienia, ale oddziałują na regrywalność i łatają ewentualne niedociągnięcia w podstawowej wersji rozgrywki. Miodzio.
Doświadczenie
Agricola to gra dość trudna. Może nie bardzo trudna, ale napewno nie banalna i prosta. Zbiór zasad raczej nie przytłacza, da się je zrozumieć i zapamiętać szybko, jednak w połączeniu ze zróżnicowanym systemem punktacji oraz bogatą pulą akcji i kart może okazać się, że Agricola to gra wymagająca. Powinno być to widoczne szczególnie w sytuacji, gdy do zmagań zasiądą gracze doświadczeni i obeznani z tytułem wraz z tymi obeznanymi nieco mniej. Ktoś kto wie co i jak będzie świadomy jak ważne jest planowanie naprzód, przygotowanie miejsca na nowego pracownika, zapewnienie jakiegoś silniczka na generowanie pokarmu i wielu innych ważnych rozwiązań. Wcześniejsza praktyka z Agricolą najprawdopodobniej da przewagę potencjalnemu liderowi, a poczatkujący będą musieli mocno za nim nadganiać. Na szczęście ta różnica będzie zapewne mocno wyczuwalna tylko przy pierwszych partiach. Z Agricolą dobrze jest się zapoznać, dać jej trochę czasu, ograć, by później wyciągnąć z niej to co najlepsze. A jest co wyciągać i to pełnymi garściami.
Wnioski
Jest trochę gier o hodowaniu zwierzaków, budowaniu gospodarstwa i innych podobnych zagadnieniach. Sam autor Agricoli jest twórcą kilku podobnych tytułów naprawdę wysokich lotów. Słowem – jest w czym wybierać. Dlaczego więc Agricola? Bo wielu ją zna? Bo ładnie wygląda? Bo w rankingach stoi bardzo wysoko? Z jednej strony pewnie wszystkiego po trochu. Z drugiej zaś, mechanicznie wszystko śmiga tu bardzo dobrze, a opcja wypasania drewnianego bydła i orania kwadratowych kafelków jest przemyślana i ciekawa. Swoje robi także system podejmowania akcji, które odkrywamy wraz z postępem rozgrywki. Ich urodzaj daje szerokie możliwości, a główkowanie nad planszą jest wyjątkowo przyjemne. Nie bez powodu Agricola to jedna z bardziej znanych gier, która wydaje się nie tracić na jakości pomimo upływu lat. Odświeżona wersja wygląda ładniej niż jej starsza siostra, co stanowi duży plus. Czy poza stroną wizualną odczułem większą zmianę w rozgrywce? Chyba nie, to wciąż stara dobra Agricola, z którą obcuje się trochę przyjemniej. Dzięki dobrze przygotowanej instrukcji i ciekawym wariantom tytuł jest dość przystępny, choć trzeba pamiętać, że doświadczeni gracze będą mieli tu nieco łatwiej niż nowicjusze.
Kończąc powiem tylko, że to po prostu bardzo dobry, solidny tytuł.
Jednym zdaniem:
Poprawiona wersja Agricoli – mnóstwo akcji i możliwości, stosunkowo niska losowość i duża regrywalność.